środa, 23 lutego 2011

Zupa czy shot zupy?

Nowoczesna kuchnia na dobre wkroczyła już w nasze progi. Zmieniamy nawyki żywieniowe, a przyrządzane potrawy są w smaku coraz bardziej wyrafinowane. Łączymy tradycyjne polskie składniki z tymi egzotycznymi, tworząc czasami niezwykłe miksy. Czy zupa podawana jako pierwsze danie obiadu już nim nie jest? Pewnie jest, ale trochę jakby mniej, bo oto teraz możemy zaskoczyć naszych gości czy choćby domowników shotem zupy przed kolacją. Cóż to oznacza? Mianowicie tyle, że podajemy zupę jako aperitif przedkolacyjny. Serwujemy ją w ozdobnych kieliszkach lub innym szklanym maleństwie – ja zdecydowałam się na kubeczki kawowe. Małe oszustwo, bo aperitifem zwykle bywały inne napoje. A tu kolor niby różowy, a smak nie alkoholu lecz warzyw. Mnie przypadł do gustu shot buraczkowy z jogurtem limonkowym. Być może dlatego, że w ogóle lubię buraki pod każdą postacią, a połączenie buraczanej  zupy – kremu z kwaskowatym jogurtem wydało mi się ciekawe. Wyszło całkiem nieźle. Oczywiście przepis (pochodzi z pisma Food & Friends 2/2010) był inspiracją, a w wykonaniu jak zwykle musiałam coś zmodyfikować.
A więc zupa czy shot? Shot owszem, ale do kolacji, a jutro porządny talerz ogórkowej.
Shot buraczany z jogurtem limonkowym.
2 buraki
pół cebuli szalotki
1 łyżka oleju rzepakowego
200 ml wywaru z warzyw
sól, pieprz
100 ml gęstego jogurtu naturalnego
skórka z 1 limonki
Buraki gotujemy w skórce. Następnie obieramy je i kroimy na kawałki. Cebulę drobno siekamy. Podgrzewamy olej i podsmażamy cebulę, tak by nie nabrała koloru. Dodajemy buraki i bulion z warzyw. Dusimy 5 minut. Miksujemy na jednolitą zupę i dodajemy sól i pieprz. Mieszamy skórkę z limonki z jogurtem i polewamy nim zupę.
·         Moje niewielkie modyfikacje:
1 – do zupy dodałam trochę soku z limonki, by przełamać delikatną goryczkę buraków;
2 – sos jogurtowy odstawiłam na 2 godziny, żeby smaki przegryzły się.

1 komentarz:

  1. Z limonką brzmi całkiem przyjemnie. Polecam buraczaną ze świeżo startym imbirem - to też niezłe wykończenie zupy.

    A propos naczyń - dzisiaj jadłam krem groszkowo-miętowy z szerokiej szklanki drinkowej :)

    OdpowiedzUsuń