piątek, 29 lipca 2011

Podróżować jest bosko…

Nie bez powodu właśnie taki tytuł wybrałam do dzisiejszego wpisu. Właśnie wróciłam z krótkiej wyprawy do Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a dokładniej z jej serca – Morska. Na miejscowość trafiłam przypadkowo, wyszukując w Internecie noclegów w pobliżu Zawiercia. Wybór przypadkowy okazał się być trafionym w dziesiątkę. Dlaczego? Oto kilka powodów: po pierwsze piękna okolica – lasy,


górzyste tereny i pośród nich ruiny zamku,


po drugie spokój wynikający z otoczenia,


po trzecie wspaniałe dania regionalne. Pobyt nie był zbyt długi, więc niewiele udało nam się skosztować, ale na uwagę zasługują  dwie zupy i dwa dania mięsne. Zachwyciła mnie szczególnie polewka jurajska – taka z maślanki podana z ziemniakami, smażonym boczkiem i posypana szczypiorkiem – jak się okazało miejscowy kucharz został za nią nagrodzony. Postaram się odtworzyć ją w domu i niebawem zamieszczę informację o efektach. Drugie miejsce zajęła według mnie zupa ziemniaczana z borowikami – delikatna, kremowa, z dodatkiem pokrojonych drobniutko warzyw i aromatyczna od grzybów. Jako zatwardziały mięsożerca szczególnie przyglądałam się daniom mięsnym. I tak: smakowitą propozycją była wołowina podana w sosie z zielonym pieprzem, ale na kolana powaliła nas ,,niedźwiedzia łapa”. Cóż to za stwór? – zapytacie. Już wyjaśniam. To stek z wołowiny przekrojony w dwóch miejscach na kształt łapy tego przeogromnego zwierza, pazury zaś owinięte zostały plastrami boczku – dla mięsożerców prawdziwa uczta. Moją uwagę przykuł niesamowity grill umieszczony w szałasie.


Tylko spójrzcie i puśćcie wodze fantazji, co można na nim przyrządzić... 

,,Podróżować jest bosko”, jak śpiewała Kora. Życzę więc wszystkim wspaniałych i pełnych smaków wakacyjnych wypraw.

czwartek, 14 lipca 2011

Sezon ogórkowy z widokami na później…

Teoretycznie lato jest okresem wakacji, wypoczynku, relaksu i wyjazdów. Wszystko się niby zgadza. W pewnym stopniu te rzeczy zajmują mnie w miesiącach, kiedy nie uczę, czyli od końca czerwca do września. Jednak znacznie więcej czasu poświęcam na działania kulinarne. I to nie tylko te chwilowe, jak ugotowanie obiadu, przyrządzenie sałatki na kolację czy kanapek na śniadanie, ale te, których efekty sprawdzamy jesienią i zimą. Stąd też podejmuję się przygotowania rozmaitych przetworów: przecierów pomidorowych, ogórków na wiele sposobów, wielowarzywnych sałatek, soków, dżemów itp. Oczywiście nie wszystko od razu, bo moment działań zależy od tego, co akurat w ogrodzie plonuje. Teraz jeszcze jest dość spokojnie, ponieważ tylko ogórki wysypały się na całego.

Stąd też przepis na ogórki kiszone. Przyznam, że osobiście nie jestem ich wielbicielką. Lubię je jako jeden z wielu składników w sałatce i w zupie ogórkowej. Najbardziej smakują mi takie 3-4-dniowe, czyli jeszcze nie kwaśne, ale takie słonawe, dlatego określam je mianem ,,dzikich”. Bo cóż to za smak ani kwaśny, ani słony?

Ogórki kiszone
ogórki
kwiaty kopru
czosnek
chrzan
woda
sól
Ogórki i koper myjemy. Obieramy czosnek i chrzan. Do każdego słoika wrzucamy 3 kawałki chrzanu (każdy kawałek ma około 2 cm), 2 ząbki czosnku i jeden kwiat kopru. Ciasno układamy ogórki w słoikach, tak by po przechyleniu ,,do góry nogami” żaden nie wypadł. Zalewamy wodą z solą (proporcje – na litr przegotowanej wody dajemy 1 i ¼ łyżki soli), tak by żaden ogórek nie wystawał znad zalewy.

wtorek, 12 lipca 2011

Pomidorowy szał…

Jednym z bardziej ulubionych warzyw w moim domu jest pomidor. I to właściwie przez cały rok. I tak: w sezonie podawany w formie sałatek, bez dodatków jako taka przegryzka, jako dopełnienie kanapek i jako składnik przecierów, które wykorzystuję do następnego sezonu. Poza wysypem pomidorowym posiłkuję się suszonymi w oliwie, bez oliwy lub w formie posypki z dodatkiem suszonego czosnku i bazylii. Robię farsze z suszonymi pomidorkami do mięs i pierogów, dokładam na kanapki i do sałatek. A przeciery stanowią główny składnik zup, sosów lub po prostu są zwykłym napojem. Co decyduje o tym, że pomidory tak często wykorzystuję w kuchni? Są tego trzy powody. Po pierwsze smak i aromat, po drugie walory zdrowotne, po trzecie ilość możliwości wykorzystania pomidorów. Tym razem wymyśliłam sobie zupę pomidorową w wersji orientalnej z dodatkiem chili i mleka kokosowego. I przyznam połączenie trafione w dziesiątkę.
Orientalna zupa pomidorowa
1 litr przecieru pomidorowego
1 puszka pomidorów pellati
1 puszka mleka kokosowego
2 ząbki czosnku
2 cebule
1 marchewka
natka selera
papryczka chili – ilość zależna od tego, jak bardzo pikantną zupę chcemy ugotować
sól, czarny świeżo mielony pieprz z dodatkiem suszonego czosnku
olej kokosowy – 1 łyżka
Cebulę, czosnek, marchewkę kroimy na drobno i smażymy do miękkości na oleju kokosowym (można podlać małą ilością wody). Dorzucamy nać selera i pokrojoną na plasterki papryczkę chili - chwilę smażymy. Dolewamy przeciery pomidorowe i pomidory z puszki – zagotowujemy. Następnie wszystko miksujemy na gładko. Dolewamy mleko kokosowe, mieszamy i zagotowujemy zupę. Przyprawiamy całość solą i pieprzem. Można podawać z chińskim makaronem, siekaną kolendrą, smażonymi na maśle z dodatkiem czosnku krewetkami lub po prostu zjeść bez dodatków.