środa, 28 maja 2014

Czas na małe podsumowanie…


Tak to czasem u mnie bywa, że kompletnie nie mam czasu na nic  i skupiam się tylko na realizowaniu zadań, których się podjęłam. Dopiero jakiś czas później podsumowuję. Tak jest i teraz. Przez ostatnie kilka miesięcy realizowałam projekt dotyczący kuchni wielkopolskiej – tzn. prowadziłam cykl 4 warsztatów. Zadanie wcale nie było łatwe z wielu powodów. Po pierwsze uczestnikami miały być panie zamieszkujące na wsi,  a wiadomo, i to również potwierdził mój kolega szef kuchni w restauracji Dym  na wodzie  w Ustce Rafał Niewiarowski, to osoby, które rewelacyjnie radzą sobie z tradycyjną kuchnią i nie mamy co z nimi konkurować. Przepisy, z których korzystają otrzymują w spadku po przodkach, bazują na najlepszych składnikach, bo na ogół same je sobie hodują i mają w ręku i oku wagę. I czym tu je zaskoczyć? Po drugie nie do końca pewnie czuję się w daniach kuchni polskiej czy regionalnych. Po trzecie jakoś tak zawsze mi było bliżej do kuchni włoskiej niż polskiej, co może mieć uzasadnienie w ciągłym braku czasu i ustawicznym zalataniu. Co więc zrobiłam? Wyszłam z założenia, że wcale nie będę wchodzić w rolę eksperta od kuchni wielkopolskiej. Sporo czasu poświęciłam na doczytanie i doinformowanie się, bo bez wiedzy nie ma mowy o jakimkolwiek działaniu – za punkt wyjścia zawsze uznaję tradycję. Dalej postanowiłam, że pokażę jak można gotować tradycyjne dania w nieco unowocześnionych stylizacjach – dlatego popracowałam nad uproszczeniem przepisów i nastawiłam się na takie, które naprawdę szybko można ugotować. 




Wprowadziłam także kilka składników, z którymi na ogół panie gospodynie nie pracują i dzięki temu będą mogły odkrywać nowe smaki. Co jednak nie znaczy, że pominęłam produkt lokalny - na przykład wrzesiński twaróg - ten wykorzystałyśmy w klasycznych sznekach.











Efekt przerósł moje oczekiwania – dania smakowały, panie miały sporo radości przy wspólnym gotowaniu, mimo że robią to na co dzień, poznałam mnóstwo ciekawych i sympatycznych osób, a przy okazji zjeździłam kawał powiatu wrzesińskiego. Ciekawym był również fakt, że w kuchni tak naprawdę spotkało się kilka pokoleń – babcie, mamy, córki.





I nawet nie pomyślałabym, że praca w tak zróżnicowanej wiekowo grupie może przebiegać bezkonfliktowo i radośnie. Podczas realizacji współpracowałam z Małgosią i Ewą z Lokalnej Grupy Działania Z Nami Warto,  którym serdecznie dziękuję. Podczas wszystkich kulinarnych spotkań wspierali mnie również moi partnerzy – marki: Hendi, Appettita, Monini, Ole !, Teekanne, Jan Niezbędny, Danmis  i za to bardzo im dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz