środa, 29 lipca 2015

Małe przyjemności…



W ostatnim czasie dość często weryfikowałam swoje myślenie i podejście do życia. Sytuacja zmuszała mnie do tego, ale i tak po prostu czasem w naszym życiu jest, że przychodzi moment na zmiany. Obserwowałam przeszłość – mierzyłam się czasami z jej demonami, teraźniejszość, rozmawiałam z wieloma osobami o tym co jest ważne, co powinno być ważne. Zderzyłam się z wieloma postawami i niektóre w zestawieniu były naprawdę skrajne, od totalnej buddyjskiej harmonii w życiu po skrajne postawy, polegające na ustawicznym bieganiu za pieniędzmi, żeby mieć jeszcze więcej niż do tej pory.  I tu proste pytania: na ilu kanapach będziemy siedzieć? iloma samochodami jednocześnie jeździmy? ile kawałków mięsa na jeden posiłek zjemy? Czy życie ma polegać tylko na bieganiu za podnoszeniem tylko standardu życiowego? I znowu myśl, można mieć wszystko – dom, ogród, ogród zimowy, kilka aut, pełen portfel, ale tak naprawdę nie mieć niczego.  Budujemy sobie złote klatki, wyrzucamy klucz za karty i siedzimy w tym wszystkim sami, samotni i nieszczęśliwi. Cholera, nie tak ma wyglądać życie. I tak stanęłam na zweryfikowaniu po pierwsze kto mnie otacza i czy spotkania z konkretnymi osobami są mi potrzebne i coś wnoszą do mojego życia, czy tylko są bezproduktywną stratą czasu i nudą, której nienawidzę. I tak część osób wypadło z kręgu mojego zainteresowania, ale życie nie znosi próżni, dlatego z czasem pewnie pojawiać się będą nowe znajomości.  Dalej idąc, stwierdzam, że życie jest szeregiem małych przyjemności, dlatego czytam, słucham muzyki, spaceruję i to daje mi poczucie szczęścia. Znalazłam w końcu mały skrawek na ziemi, gdzie mogę uspokoić myśli, złapać równowagę i czuć się tam naprawdę jak w raju. I nie są mi potrzebne wyjazdy zagraniczne, luksusowe wczasy, bo tak naprawdę można odpoczywać tam, gdzie jesteśmy spokojni i szczęśliwi.  Wyżywam się kulinarnie, bo to mnie pasjonuje, pozwala oderwać się od rzeczywistości i powoli dojrzewa myśl, że może by pasję przekuć na pracę. Ale, ale na to jeszcze jest czas. Kierując się filozofią małych przyjemności, na nowo zwracam uwagę na estetykę, wartości, równowagę, a że Wagi mają to jakby w naturze, widzę że powoli wracam do siebie. Rozgoniłam wszelką mgłę i czuję się jakbym wróciła z dalekiej podróży.  

Polędwica wieprzowa z makaronem cukiniowym


Mięso:
1 polędwica wieprzowa
sól
świeżo mielony czarny pieprz Appetita
przyprawa myśliwska


oliwa z oliwek
Mięso płuczemy, oczyszczamy z błon. Kroimy ukośnie na 4 części. Przyprawiamy solą i pieprzem, osmażamy na oliwie na rozgrzanej patelni grillowej. Przyprawiamy z każdej strony przyprawą myśliwską, przykrywamy i dusimy 5 minut.  
Makaron cukiniowy:
1 średnia żółta cukinia starta wzdłuż na makaron na mandolinie
0,5 żółtej papryki pokrojonej w paski
1 ząbek czosnku posiekany w cienkie plasterki
sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
oliwa z oliwek
2 łyżeczki pesto trapanesse


Na rozgrzaną patelnie wlewamy oliwę, dorzucamy czosnek i chwilę smażymy. Następnie wrzucamy wstążki z cukinii i przesmażamy chwilę. Przyprawiamy solą, pieprzem. Dodajemy pesto, mieszamy i zagotowujemy. Cukinie nie może się rozmięknąć, ma zostać sprężysta.
do podania:
kozi ser feta
czarny kawior
listki estragonu
krem balsamiczny figowy


Na talerzu układamy makaron cukiniowy, na nim kawałki koziego sera i czarny kawior. Układamy listki estragonu. Obok układamy polędwicę. Kremem balsamicznym skrapiamy talerz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz