wtorek, 15 listopada 2016

Zamykamy cykl… część przedostatnia



Wczorajsze kulinarne spotkanie w Żerkowie okazało się być rocznicowym. Dlaczego? Prezes Kuba doliczył się, że to nasze 25 warsztaty. A ja przeliczyłam, że do tej pory uczestniczki łącznie wykonały 126 dań i żadne się nie powtórzyło – zgodnie z obietnicą złożoną samemu Prezesowi. Tym razem trafiła mi się grupa w większości nauczycielska i przyznam, że napawał mnie ten fakt obawami, bo niestety znam to środowisko od środka. Na szczęście okazało się, że panie były wesołe i bardzo zaangażowane w działania kulinarne. 




Tam gdzie pojawiały się wątpliwości dopytywały i nie było wpadek typu gałęzie tymianku posiekane razem z listkami i wrzucone do całego dania. A takie kwiatki już przerabialiśmy. Tymczasem menu trochę zaskoczyło, bo pokazałam, że można jeść pieczywo z wegańską pastą, zupę ugotować bez dodatku mięsa, a danie główne wykonać w jednym garnku w 20 minut. Muszę wyróżnić tu dwie grupy pań. Pierwszą z nich jest grupa, która przyrządzała carpacio z buraczków i w przypływie twórczości z przygotowanych składników wykonała dodatkowo sałatkę. Druga grupa to ta deserowa. Po pierwsze współpraca mamy i syna była genialna, po drugie udało im się przyrządzić wyśmienity sos czekoladowy, który zrobił wśród wszystkich uczestniczek furorę. I padały pomysły do czego jeszcze pasowałby ten sos. Podoba mi się taka twórcza atmosfera. Tymczasem nasz warsztatowy słowniczek poszerzyliśmy o kolejne powiedzonko, tym razem niezbyt ładne, ale rozbawiło prezesa Kubę do łez. Jakie? Ogień z d…, to tak odnośnie ilości pracy bądź przesypania dania głównego połową słoiczka płatków chili. Co ugotowaliśmy?

Menu wieczoru z komentarzem

Pieczywo z kremem selerowym


*Seler naciowy faktycznie jest wielofunkcyjny i skoro taka propozycja zasmakowała mojej mamie, a to bardzo surowy krytyk, to myślę sobie, że znajdzie wielu amatorów.

Polski humus


*To taka ciekawa propozycja, która nie wymaga tyle czasu, co prawdziwy humus. Powiem tylko, że ta wersja stanowczo smakuje m bardziej, mimo że nie wygląda ładnie. Ale nie wszystko co ładnie wygląda, dobrze smakuje.

Carpacio z buraka


*Tu padały pytania czym kroiłyście te buraki? Krojone były w wersję ozdobną i w cieniutkie plasterki. To zasługa niezwykle poręcznego sprzętu w postaci tarek Borner. 


Ale, ale ostrożnie z paluszkami, bo sama przekonałam się, że potrafią ściąć skórę do kości i mam pamiątkową bliznę do końca życia.

Kokosowy krem z dynią


*Kolejne zaskoczenie, że z tak małej ilości składników można uzyskać wielowymiarowy smak, bo i ostry, i delikatny, i kwaskowaty. Ha, diabeł tkwi w szczegółach.

Makaron z groszkiem, szynką i jajkami


*Proste, szybkie i tanie – tyle.

Pieczone owoce w sosie karmelowo – czekoladowym


*Radzę wybrać jabłka bardziej miękkie i kwaskowate, bo sos naprawdę jest słodki.

Komu dziękujemy? Podziękowania kieruję do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi, Kenwood, Appetita, Monini, Teekane, Jan Niezbędny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz